Ten wpis powstał, bo jestem kobietą i chciałam się podzielić tym co noszę w moim kobiecym sercu. Tym co zbudowało i nadal buduje moją kobiecą siłę, czyli naszą super moc.

Odkrycie kobiecej siły nie zawsze jest łatwe i tak oczywiste jakby mogło się wydawać. Ja w sumie jestem szczęściarą, ponieważ moja praca ładuje mnie pozytywną energią i miłością do ludzi, ale i wdzięcznością. Dlatego moja siła pochodzi choćby z tego, że mam pasję i na dodatek jest ona moją pracą, Uwielbiam pracę z kobietami, każda z moich klientek jest dla mnie super bohaterką. Jedna z mniejszymi doświadczeniami życia, a inna z większymi, ale każde z nich są cenna lekcją. Wsłuchuję się w historie, które budują te doświadczenia i z każdym rokiem co raz bardziej czuję jak wielka jest siła kobiet.

Moja historia, czyli droga do miejsca, gdzie teraz jestem.

Prywatnie jestem mamą dwóch wspaniałych dorastających córek. Moja dorosłość rozpoczęła się szybko. W wieku 17. lat poznałam człowieka, który wypełnił moją pustkę i bardzo szybko zdecydowałam się na założenie rodziny. Zaledwie w wieku 18. lat wyszłam za mąż i urodziłam pierwszą córkę. Nie było łatwo, lecz gdy mamy obok istotkę, dla której jesteśmy całym światem, zdziałamy wiele i nasze super moce stają się rzeczywistością, nawet jeśli brak nam jakichkolwiek doświadczeń. Moje małżeństwo na pozór było dobre i udane, lecz z każdym etapem dojrzałości życiowej mijaliśmy się. Niestety pojawiła się też toksyczna zaborczość i zazdrość męża. Bardzo długo myślałam, że tak musi być. Pogodziłam się ze wzorem mojej rodziny, którą tworzyłam. Chyba nawet nie byłam świadoma, że może wyglądać to inaczej.

Moja świadomość zaczęła się zmieniać, bo…

Moja świadomość wzrastała wraz z każdą historią, którą słyszałam od innych kobiet. Zaczęłam dostrzegać inne drogi. Trwało to parę lat zanim podjęłam decyzje walki o samą siebie. Musiałam jednak zacząć od zrozumienia swoich uczuć. Tak rozpoczęłam przygodę – drogę z terapią. Ta droga wydawała się wiecznością, była kręta i nie zawsze wygodna, ale to ona pokazała mi, że można inaczej. Wskazała, że człowiek powinien być szczęśliwy, że powinnam kochać przede wszystkim siebie. Wiele lat zajęło mi zbieranie sił, by podjąć walkę o siebie. Było wiele życiowych wymówek, no bo przecież są dzieci, przecież nie jest aż tak źle, zawsze mogłoby być gorzej. No i tu na mojej drodze pojawiła się także choroba taty. Człowieka, który był dla mnie zawsze oparciem, w każdej sytuacji mogłam na niego liczyć. Walczyliśmy z chorobą do końca, nie poddawałam się twierdząc, że to nadzieja umrze ostatnia. Niestety tata zmarł i był to ciężki okres dla całej mojej rodziny. To doświadczenie okazało się bardzo ważną lekcją.  Zrozumiałam, że ja już nie mam wsparcia męskiego ramienia, mój mąż nie umiał wejść w tę rolę. Moje małżeństwo stawało się coraz bardziej dalekie od ideału. Cały czas chodziłam na terapię, uczyłam się stawiać granice, myśleć o sobie. W tym okresie wiele się wydarzyło. Wreszcie nadszedł ten dzień, kiedy zrozumiałam budząc się rano po kolejnej awanturze, że tak przecież nie da się żyć. Można przecież lepiej, niekoniecznie z kimś. Jestem niezależna finansowo, zaradna, silna, moje córki zasługują na więcej uśmiechu od swojej mamy. No i tu zaczął się prawdziwy trud życia, choć w tamtym momencie myślałam, że najgorsze za mną, czyli podjęcie decyzji o rozwodzie. Życie pokazało jednak inaczej. Okres około rozwodowy jest jak życiowym rollercoaster. Mimo iż znałam wiele podobnych historii z usłyszanych opowieści, cały czas miałam nadzieję, że mój przypadek będzie inny. Myślałam, że 17 lat wspólnego życia, dwójka wspaniałych córek i miłość do nich pozwoli rozstać się na poziomie, tyle że każde z nas miało zupełnie inny poziom. Szybko okazało się to niemożliwe. Etapy okołorozwodowe były książkowe, tzn. z tych wszystkich opowieści: „no to teraz poznaj prawdziwe oblicze swojego męża”.  Słuchałam wielu podcastów, czytałam książki, chodziłam na terapię, zaczęłam przyjmować leki, po prostu stawiałam i stawiam czoła rzeczywistości, a nie wyobrażeniu jak mogłoby być.  Daje radę, bo to nadal trwa. Wiem, że to co przeżyłam i przeżywam buduje moją siłę, a ogromne rozczarowanie zamieniłam w działanie. Mimo, że słyszałam wiele wersji rozwodów i każda z nich jest inna, wszystkie bohaterki łączy jedno – kobieca siła. Ja też ją mocno poczułam. Dlatego dałam radę w trakcie tego burzliwego czasu, przenieść moje atelier do nowego miejsca, zbudować zupełnie nowy plan funkcjonowania mojej rodziny – córki i ja. Każdego dnia, choć bywają i te pełne zwątpienia, moja super moc – siła, daje mi kopa do działania. 

Mam marzenie, by ta siła rosła i dlatego mam też nadzieję, że niebawem podzielę się z Wami moim pomysłem, do którego już zaprosiłam inne kobiety. Pomysłem, w którym ja zajmę się tym, na czym znam się wspaniale, czyli fryzjerstwie. Moją pasją, dającą mi siłę, postaram się pomóc kobietom, które jeszcze nie wiedzą jak wielka jest ich super moc. A na razie, życzę wszystkim kobietom, by czuły jak są ważne! 

Wasza,  EWELINA 🙂 

Similar Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *